Wszystkie domy Olgi cz.3

Nowy dom w Hawson Court

Olga cieszy się tym domem, ale przede wszystkim cieszy ją to, że wreszcie jest tu niezależna. Ciążyła jej do tej pory zależność od wszelkich władz emigracyjnych. Ciągle nosi w sercu ból po tym, jak ją potraktowano wtedy, gdy prowadziła Dom Polskiego Dziecka w Dortmounth w hrabstwie Davon. Wtedy poproszone o wsparcie finansowe emigracyjne Ministerstwo Oświaty zaproponowało jej dotację w wysokości… 5 funtów miesięcznie. To samo ministerstwo blokowało jej aktywność gdyż nagle sobie przypomniało, że Olga nie ma formalnie kwalifikacji nauczycielskich.

Miała Olga szczególną umiejętność podnoszenia się po najcięższych nawet ciosach. Upokorzona nie wpadała w depresję tylko brała się do kolejnej pracy. Tak właśnie startowała w Hawson Court; to, co złe zostawiła za sobą – teraz najważniejsze były dzieci. Były różne dzieciaki, 4-letnie maluszki i starsze, poranione psychicznie po wojnie, osierocone, różne. Olga wypracowała metodę pracy z nimi. Maluchy wdrażane były w zwykłe domowe obowiązki, uczyły się w szkole, a sama Olga uczyła ich języka ojczystego i historii. Nie byłaby sobą, gdyby tej oferty wychowawczej nie wzbogaciła o naukę pływania i liczne wędrówki, które miały uwrażliwić dzieciaki na piękno przyrody.

Olga pracuje i walczy z własnymi słabościami. Od kilku lat ma problemy neurologiczne, które zaczęły się w 1944 roku. W swoich notatkach pisze, że zachorowała ze zgryzoty i przepracowania, tak jej powiedział lekarz. Był rok 1944, wykrwawiało się Powstanie, Olga patrzyła na to z oddali.
Dobiła mnie Warszawa – pisała o Powstaniu – dobiła mnie świadomość, że my tu nic zrobić nie możemy, podczas gdy tam giną najlepsi.

Ale póki co pracuje, chociaż tęskni. Wie, że Polski wolnej już nie ma, ale tęskni. Chyba najbardziej do Tatr, może też do czasów, gdy młoda, zakochana biegała po zakopiańskich uliczkach z Andrzejem? Jak to bardzo dawno było. Człowiek to ma czasem tak, że gdy za jakimś czasem tęskni, to chce wrócić do miejsc z tym czasem związanych. Olga tę tęsknotę w sobie zawsze miała.

W 1959 roku Olga organizuje wyjazd swoich podopiecznych do Polski. Dzieci wracają zachwycone. Niektóre namawiają swoich rodziców do powrotu do kraju. To nie mogło się podobać emigracyjnym władzom, cofają poparcie dla prowadzonego przez Olgę domu. Wtedy podejmuje decyzję o sprzedaży Hawson Court i powrocie do kraju. Wraca w 1961 roku. 73 – letnia Olga siada za kierownicę samochodu i jedzie do Polski. A co.

W moim malutkim domku

Przez rok mieszka we Wrocławiu, chwilę w Krakowie, ale ciągnie ją na Podhale. Przy ul. Małe Żywczańskie 17A stoi mały, drewniany domek. Kupuje go. Musi sprzedać samochód, którym przyjechała z Anglii, pozbyć się ziemi w Sromowcach no i – jak to ona – chce ciągle pracować. Uczy języka angielskiego, koresponduje z harcerkami z całego świata, chodzi w góry. Żyje aktywnie, odwiedzają ją harcerze z całej Polski. W 1965 roku przekazała Cisowy Dworek, Orle Gniazdo oraz Watrę Radzie Narodowej Warszawy-Śródmieście na ośrodek dla dzieci. Wkrótce od przedstawiciela TPD otrzymuje Honorową Odznakę Przyjaciela Dziecka, a Rada Państwa przyznaje jej rentę dla zasłużonych. W każde lato odwiedza swoją ukochaną Pustelnię w Pieninach. Miała ponad 80 lat, gdy ciągle uprawiała turystykę pieszą. Kobieta niezniszczalna.

Olgi dwór słońcem złoty

Olga miała domy w Polsce, na Wyspach i za oceanem. Była wizjonerką; to, co wymalowała na kanwie swej wyobraźni, wkrótce w niewiarygodny sposób powstawało w świecie realnym. Dla niej dom to nie był po prostu budynek, to było miejsce magiczne, którego celem, jak sama mówiła, było uszczęśliwianie ludzi, zwierząt i roślin. Jak to robiła, że porywała innych do swoich szalonych wizji?

Kiedy budowała Cisowy Dworek i zabrakło funduszy na wyposażenie, wsiadła na statek, popłynęła do Stanów i tam zarobiła na odczytach o Polsce ogromną jak na tamte czasy kwotę 5 tysięcy dolarów. Kiedy budowała Watrę zamarzył się jej wielki kominek, przy którym można byłoby śpiewać harcerskie piosenki. Kominek powstał – pomogły skautki ze Szkocji. Można? Można.

Kochała te domy, nawet w jej wierszach odnajdujemy ślady tych emocji: przychodzili tam różni murarze/sny młodzieńcze, pragnienia, tęsknoty/i wznosili wytrwale, powoli/rok za rokiem ten dwór słońcem złoty – pisała w swoim wierszu pt. "Dziwna budowa".

Która zwyczajna kobieta pisze wiersze o budowie? Ale żeby nie było, że tylko o murarce traktowały jej wiersze; są wśród nich też utwory o harcerskiej służbie, o górach i – o czym pewnie nie każdy wie – piękne liryki, jak choćby: "Ujrzałam Ciebie śpiącego", czy przepiękny wiersz "Kocham Cię" (Kocham Cię! – słyszysz – tak mi się zdaje, że znowu moje całujesz oczy, że Cię oplatam w zwój mych warkoczy i szepcę cicho o szczęściu baje..).

Wiele z domów Olgi służy swoim obecnym mieszkańcom do dzisiaj. Na oficjalnej stronie Szkolnego Ośrodka Wypoczynkowego Orle Gniazdo, w zakładce historia czytamy, że to Olga stworzyła to tętniące do dziś życiem miejsce. Ale pewnie jest też tak, że w niektórych domach, które stworzyła zamieszkują dziś osoby, które może nawet o istnieniu Olgi nie wiedzą. A szkoda.

Przychodzimy odchodzimy

Odeszła tak, jak żyła, skromnie, otoczona przyjaciółmi. Komuniści nie wyrazili zgody na pochowanie jej na zakopiańskim starym Cmentarzu Zasłużonych, nie było też zgody na udział harcerskich pocztów sztandarowych i oficjalnych władz harcerskich. Pożegnało ją kilkaset osób z kraju i zagranicy. Pochowano ją w mroźny, styczniowy dzień, było -25 stopni mrozu. Odeszła równo 60 lat po tym, jak w mroźnych głębinach Cieśniny Messyńskiej zakończył życie jej mąż Andrzej Małkowski.

A na koniec zagadka. Poniżej są zdjęcia jednego z domów Olgi. Gdzie ten domek się znajduje?

Domek OlgiDomek Olgi