Wszystkie domy Olgi cz.1
Wszystkie domy Olgi cz.1 - Willa Turnia
Sporna Turnia
Jej barwne życie toczyło się na różnych kontynentach, w wielu krajach. Kolejne etapy jej życia znaczone były przez nowe domy, których nie bała się budować, kupować czy wynajmować. Zawsze łączyło te miejsca jedno – miały służyć dobru społecznemu. Dziś, gdy nie ma już Olgi Małkowskiej, domy w których żyła są pozostawionym po niej śladem na ziemi. W niektórych przypadkach ślad ten powoli się zaciera. Żal, że bezpowrotnie.
Ach, co to był za ślub...
19 czerwca 1913 w zakopiańskiej parafii odbył się nietypowy ślub, pierwszy taki w historii. Dwoje dwudziestopięciolatków stanęło na ślubnym kobiercu. Oboje w mundurach harcerskich, w podobnym rynsztunku był ksiądz i świadkowie. Olga młodsza była od swego męża o 60 dni, przeżyła go o cale 60 lat. Ale wtedy nie myśleli o tym, jak trudny scenariusz pisze dla nich los. Miało być pięknie. I przez chwile było. W podróż poślubną młodzi idą w Tatry. Tak wtedy jak i teraz młodym po ślubie nie było lekko. Największy problem to brak własnego kąta. Nowożeńcy zamieszkali w willi Klemensówka przy ul. Jagiellońskiej, ale dosyć szybko przenieśli się do willi Turnia przy obecnej ul. Kościuszki. Dom pachnie nowością; wybudowana w 1908 roku przez Jana Obrochtę willa w pięknym zakopiańskim stylu, w momencie, kiedy wprowadzają się do niej Małkowscy służy mieszkańcom dopiero od 4 lat.
Olga dobrze się tu czuje, chociaż powód przeprowadzki ze Lwowa do Zakopanego nie należał do przyjemnych; Olga, tak jak jej rodzeństwo chorowała na płuca a Zakopane naówczas było najmodniejszym miejscem wodolecznictwa, gdzie wychodziło się z chorób płuc i nerwic.
Życie w Turni
W czasie, kiedy Małkowscy zamieszkiwali w willi „Turnia” Andrzej pracował w miejscowym gimnazjum jako nauczyciel języka angielskiego i gimnastyki. Zaledwie w parę dni po ślubie zostawi młodą żonę na jakiś czas by wyjechać na Wszechbrytyjski Zlot Skautów w Birmingham (Anglia), gdzie przewodniczy polskiej delegacji. Olga czeka na jego powrót w „Turni”. To właśnie w tym domu powstaje książka Małkowskiego pt. Jak skauci pracują, która była podsumowaniem doświadczeń z podróży oraz broszura „Skauting pod względem wychowawczym i narodowym”.
Chyba jest im tam dobrze w tej zakopiańskiej willi. Olga po latach w liście do przyjaciółki wspomina tamten czas bardzo ciepło. Mimo, ze chorowała, czuła silne wsparcie otoczenia, - jakbym była wśród rodziny – pisała. Wybucha wojna. Olga po swojemu rzuca się w wir pracy społecznikowskiej. Organizuje skautową pocztę, ochronkę dla dzieci, tanią jadłodajnię, pomaga góralom w żniwach i prowadzi drużyny żeńską i męską. Wkrótce przenosi się z „Turni” do „Korniczołówki” na Bystrem. Po wykryciu arsenału broni gromadzonej w jaskiniach skalnych, pewnej lutowej nocy w gorączkowym pośpiechu Małkowscy opuszczają Zakopane pociągiem do Wiednia, stamtąd via Szwajcaria docierają do USA. Do Turni nie wrócą już nigdy.
Turnia nie relikwia
- Nie ma co robić z tej „Turni” relikwii, jest w Zakopanem dużo ciekawszych, bardziej osobistych pamiątek po Małkowskich – mówi Piotr Bąk, instruktor harcerski, były burmistrz Zakopanego. Zdanie byłego burmistrza podziela chyba wielu, na czele z jej obecnym właścicielem, który od lat zabiega o to, by zabytkową willę wykreślić z rejestru zabytków. Jak dotąd mu się to jednak nie udało. Wokół „Turni” zaognia się konflikt; z jednej strony właściciel chętnie rozebrałby niezamieszkany obiekt, w którym obecnie mieści się magazyn, z drugiej strony władze konserwatorskie utrudniają mu te działania argumentując, że jest to jeden z nielicznych tego rodzaju zabytków w Zakopanem.
Pojawiła się propozycja Fundacji Skansen, by przenieść willę na Rówień Krupową, ale jest to również niemożliwe, gdyż sama Rówień też jest zabytkiem i nie może być zabudowana. Konflikt zaognił się pod koniec ubiegłego roku, kiedy to właściciel willi rozpoczął prace rozbiórkowe części obiektu, werandy, w efekcie czego sprawa trafiła do prokuratury a na miejscu interweniowały policja i straż miejska. Właściciel zapowiedział wtedy, że otworzy obiekt dla bezdomnych i problem rozwiąże się sam.
Może na Pomorze...
Kolejny pomysł na przeniesienie zabytkowej „Turni” ma Aleksandra Biniszewska z Muzeum Lwowa i Kresów Południowo – Wschodnich w Kuklówce Radziejowickiej na Mazowszu. Zakopiańskie władze, chociaż potwierdzają, że byłaby to być może jakaś szansa na uratowanie zabytku, jednak nie do końca pomysłowi przyklaskują.
- To nie może być tak, że obiekt w stylu zakopiańskim przeniesiony zostanie na Mazowsze czy na Pomorze, on powinien stać w takim otoczeniu w jakim powstał, tu pasuje, tu jest wrośnięty – mówi Joanna Jachymiak z nowotarskiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Krakowie.
Zdaniem J. Jachymiak wydanie zgody na przeniesienie willi stworzyłoby niebezpieczny precedens dla innych właścicieli zabytkowych obiektów w Zakopanem, którzy chcą się ich pozbyć. Otwierałoby się bowiem najprostszą ścieżkę rozwiązania problemu z pominięciem Ustawy o Ochronie Zabytków – chcesz się pozbyć zabytku, doprowadź go do ruiny a my ci w nagrodę pozwolimy go przenieść w inne miejsce.
Na Podhalu w różny sposób rozwiązuje się problemy właścicieli działek o bajońskiej wartości, których jedynym problemem jest to, że w zabudowie działki przeszkadza posadowiony na niej zabytkowy obiekt. Bywa, że obiekt z upływem czasu nieremontowany niszczeje, bywa, że nagle wybucha w nim pożar.
- Zdarzyła się nawet kiedyś sytuacja, że straż pożarna wezwana do pożaru przybyła na miejsce, a pożaru jeszcze nie było – mówi Ewa Matuszewska, rzeczniczka prasowa Urzędu Miasta w Zakopanem.
Willa „Turnia” ciągle stoi. Trochę straszy doklejonymi do niej obiektami handlowymi, ale ciągle przypomina o dawnych latach swojej świetności. Nikt nie przedstawił do tej pory akceptowalnego dla wszystkich rozwiązania problemu. A jakie może być rozwiązanie? Koszt remontu szacuje się na ok. 2 mln zł. Nie ma ludzkiej siły, żeby ktokolwiek zmusił prywatnego właściciela do zaangażowania tak wielkich pieniędzy.
- Może gdyby zaangażowałoby się w tę sprawę harcerstwo udałoby się jakoś ten problem rozwiązać – zastanawia się Joanna Jachymiak, była harcerka.
A może, idąc tym tokiem myślenia, byłoby to pole działania dla jakiejś harcerskiej fundacji? Na razie pat legislacyjny trwa. Wszyscy blokują wszystkich.